Życie ratownika.
Studenci chcą zarabiać. Wiem coś o tym, bo sam jeszcze nie obroniłem dyplomu. Każde wakacje dla mnie i moich rówieśników z uczelni zawsze są okazją nie tylko do wielkie przygody, ale też do zarobienia grosza. Jeśli zbliża się lato, praca w pomorskim oferuje najwięcej możliwości sezonowych. Jeszcze przed maturą ukończyłem kursy ratownika wodnego, z myślą właśnie o studenckich wakacjach. Jako, że z językami obcymi jestem na bakier, muszę się nacieszyć ofertami nad Bałtykiem. Polskie plaże są pełne turystów, poszukujących kawałka dla własnego parawanu. Jako ratownik mam nie tylko własne, dobrze wyposażone miejsce na piasku, ale też doskonale warunki zatrudnienia. Ratownik nad polskim morzem nie musi martwić się o kwaterunek, czy posiłki. Wszystko jest wykupione i załatwione na najwyższym poziomie. Hotele, które zatrudniają ratowników na własnych plażach oferują doskonałe warunki dla młodych. Mamy od pierwszego do ostatniego dnia pracy ustalone godziny dyżurów, posiłków oraz dni wolne. Możemy planować wycieczki lub korzystać z fakultatywnej oferty dla turystów całkowicie bezpłatnie. Na rozrywki hotelowe mamy zniżki, więc taka praca w wakacje automatycznie staje się jedną wielką przygodą. Fascynujące w tej pracy jest to, że mamy okazję poznawać ludzi, jesteśmy niezwykle zgraną drużyną, niczym słoneczny patrol z amerykańskiego serialu. Jedyny minusem tej pracy jest ogromna odpowiedzialność, jaka ciąży na dyżurującym ratowniku. Na szczęście nie zdarzył mi się jeszcze żaden incydent na plaży.